wtorek, 15 kwietnia 2014

FILM vs. KSIĄŻKA


Miała być recenzja książki, która ostatnio mnie dość poruszyła, ale w czasie myślenia konkretnie o tym co napiszę zaczął tworzyć się wpis na inny temat, zresztą jak zwykle. Jako, że jestem w trakcie czytania drugiej książki, której ostatnio ekranizacja weszła do kin stwierdziłam, że napiszę o tym, że większość ludzi popełnia ten sam błąd. Najpierw ogląda film, a dopiero później rozważa zapoznanie się z materiałem, na którego podstawie powstał obraz kinowy. Biorąc pod uwagę, że duża część ludzi w ogóle zaprzestała czytania książek, i chyba nawet nie chodzi mi o to, że w moim mniemaniu są troszkę głupsi, ale zabierają sobie wielką przyjemność czytania, przewracania kartek (ja nadal nie przekonałam się do elektronicznych czytników i ebooków) i wyobrażania sobie i wizualizowania akcji i otoczenia wedle własnego uznania.
Już kilka razy zdarzyło się, że adaptacja filmowa słabo pokrywała się z pierwowzorem czy oddawała sens opowieści zawartej w książce. Nie powiem, są też takie filmy, że książka mimo wszystko jest na drugim miejscu, ale wtedy bardziej mówimy o kunszcie reżyserskim i aktorskim, a nie o samej historii. Ja staram się w momencie wejścia do kina jakiegoś filmu o którym słyszę dobre opinie, jeśli jest taka możliwość sięgnąć najpierw po wersję papierową, bo zdecydowanie nie chcę, żeby płytko opowiedziana filmowa historia zniechęciła mnie do czytania jakiejś książki.
Po przeczytaniu książki łatwiej mimo wszystko, nawet jeśli książka nie do końca nam się podobała, sięgnąć po film, wtedy jesteś bogatszy o dwa dobra kulturowe, a nie tylko jedno.
Długo by się rozwodzić nad tym co lepsze, czy film czy książka, ja osobiście lubię, uwielbiam, kocham oglądać filmy, ale książki są równie ważne w moim życiu.
I wiem, że jeśli najpierw obejrzę ekranizację, to nawet jeśli będzie dobra to czytając książkę będę już czekać na konkretne momenty, bez możliwości kreowania i wyobrażania sobie następstw. A to odbierze cały sens i przyjemność czytania książek.

Boli mnie to, że część książek staje się znana dopiero po tym jak zostaną zaadaptowane filmowo co skutkuje okładkami z klatek filmowych, to smutne. Okładka do książki to cudowne miejsce do popisu artystyczno-graficznego.



Dwa główne wnioski:
1. Zacznijcie czytać książki, nieczytanie ogłupia.
2. Na szali Film vs. Książka wszystko pozostaje w równowadze, byleby w dobrej kolejności.


1 komentarz:

  1. Tyle, że znając fabułę z książki oglądając film pozbawiamy się już tego elementu zaskoczenia, który nieraz jest potrzebny w filmie. Ja np. najpierw przeczytałam "Milczenie owiec", a później obejrzałam film, i już niestety wiedząc co się wydarzy dalej nie czerpałam takiego dreszczyku jak z pozostałych części, które najpierw widziałam na ekranie.

    OdpowiedzUsuń