wtorek, 1 kwietnia 2014

Fish and chips czyli kilka błędnych i nie błędnych przekonań o Londynie

Wróciłam, zdecydowanie nie chciałam wracać, ale musiałam.
Mój plan zwiedzania Londynu niestety nie pokrył się z rzeczywistością i nie mogłam postawić na zwiedzanie dalszego Londynu, bo przyjechać po 7 latach i nie zobaczyć Buckingham Palace, Big Bena, czy innych najbardziej charakterystycznych miejsc dla tego miasta to trochę nie do pomyślenia.
Po pojawieniu się na London Euston od razu pobiegliśmy kupić Oyster Card na 7 dni, czyli 7Day TravelCard, która łącznie z kaucją za kartę (5 funtów) kosztowała jedyne 41,5 funtów, zdecydowanie jest to najlepszy wybór, taka Travelka obowiązuje na 1-3 strefę, nie jest Off-Peak czyli, że nie ma żadnych godzin, w których nie można z niej korzystać, tak jak to jest przy jednodniowych kartach i można korzystać z autobusów i metra.
Pierwszego dnia pierwszym punktem była stacja King's Cross, która jest znana głównie z przygód o Harrym Potterze.


Ku mojemu zdziwieniu peronu 9 i 3/4 nie znalazłam tam gdzie powinien być tylko na hali dworca co niestety mnie trochę rozczarowało.

Następnie wybraliśmy się do jednej z największych skarbnic całego świata  -"British Museum".



Mnie już drugi raz zaczarował hol tego muzeum, wchodzisz i od razu jesteś pod wielkim wrażeniem.
(Bardziej na wizycie w muzeum skupię się w innym wpisie.)


Jak przystało na normalnych ludzi po kilku godzinach, bo gwarantuję, do tego muzeum nie wchodzi się na chwilę, zgłodnieliśmy i wybraliśmy się na Fish and chips, które mi osobiście zawsze kojarzyło się z paluszkami rybnymi i frytkami i trochę się zdziwiłam jak zobaczyłam kartę, która wręczyła mi pani w lokalu.


Na drugim zdjęciu dowód na to, że zdecydowanie warto wybrać się na takie jedzenie, było zdecydowanie pyszne.

Podsumowaniem dnia był spacer w pobliżu Katedry Św. Pawła i brzegiem Tamizy w towarzystwie Tower of London i Tower Bridge.



Po pierwszym dniu byliśmy zdecydowanie bardzo zmęczeni, ale też bardzo zachwyceni tym miastem.
Byłam tylko bardzo zdziwiona brakiem koszy na śmieci gdzie się nie ruszysz, dowiedziałam się, że to w celu uniknięcia zagrożenia terrorystycznego, tylko mam wrażenie, że ludzie w Londynie przenoszą ten zwyczaj wszędzie, zostawiając syf i bałagan za sobą wszędzie. Ale zdecydowanie uwielbiam to miasto za bezpośrednich ludzi i to jak to miasto jest kolorowe pod każdym względem. Pamiętajcie, w Londynie można przechodzić na czerwonym świetle, tylko uważajcie, mam wrażenie, że wszyscy jeżdżą tam jak chcą, na dodatek wrażenie, że wszyscy jeżdżą nie w tę stronę i nie tą stroną utrzymuje się dłuższy czas.
To jest dopiero pierwszy dzień, ale żeby za długo nie było to reszta w następnych wpisach.

P.S. Przepraszam za jakość zdjęć, prymitywna cyfrówka i telefon to zdecydowanie nie jest szczyt marzeń.

Pozdrawiam, Niekończąca.

2 komentarze:

  1. A jak się nauczysz poprawnie używać język polski to już w ogóle będzie super!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyganiał kocioł garnkowi, ale dzięki za feedback, pozdrawiam

      Usuń