sobota, 15 marca 2014

Historia o odnalezieniu spokoju i odpuszczeniu sobie samemu win - NOMINACJE OSCAROWE



Zdecydowanie trochę po czasie piszę o filmach nominowanych do Oscarów. Wielkie bum już minęło, ale ja niestety dopiero teraz mam czas, żeby nadrobić zaległości. W tekście jest zawarta w dużej częściu fabuła filmu, więc jeśli nie chcesz dokładniej wiedzieć o czym jest to zachęcam do powrotu tutaj po obejrzeniu.

"Tajemnica Filomeny", scenariusz oparty na prawdziwej, szokującej historii. W głównej roli cudowna Judi Dench. 
Tytułową Filomenę poznajemy kiedy skrywana przez nią przez 50 lat tajemnica wychodzi na światło dzienne, przyznaje się ona swojej córce, że jak była nastoletnią dziewczyną zaszła w ciążę i urodziła nieślubne dziecko. Ze względu na hańbę, którą był seks przedmałżeński, została przez swojego ojca oddana pod "opiekę" sióstr zakonnych, które zmusiły ją do podpisania papierów zrzekających się praw do dziecka i pozwalających na adopcję. 
W filmie mamy do czynienia z dwiema zupełnie kontrastowymi osobowościami, z zupełnie innym podejściem do życia.
Martin Sixsmith - cyniczny karierowicz, który stracił pracę, w historii Filomeny widzi szansę na powrót do pracy i zrobienie świetnego artykułu. Filomena - która uważa przez całe swoje życie, że siostry zakonne robiły co było najbardziej odpowiednie, uważając, że wszystkie następstwa urodzenia nieślubnego dziecka to pokuta, w ogóle nie zauważa krzywdy jaką wyrządził jej Kościół. Dodatkowo ślepo wierzy w nieomylność sióstr, wierzy w każde słowo, które siostry próbują jej wmówić. W pewnym momencie filmu można zauważyć zdrową symbiozę, dwójka bohaterów dzięki sobie nawzajem uczy się zdrowszego podejścia do życia. Dziennikarz zaczyna patrzeć na sprawę jak na wielką krzywdę, która została wyrządzona Filomenie, przestaje sprawę traktować instrumentalnie, próbuje za wszelką cenę pokazać bohaterce, że to ona została w całej tej sytuacji skrzywdzona. Filomenie natomiast łatwiej zaakceptować, mimo nie akceptacji Kościoła, że syn, którego jej odebrano jest gejem. A sama siebie linczuje z każdym słowem za swoje grzechy. Martin mógł nauczyć się od Filomeny, drobnej kobiety, na dodatek o dość ograniczonym poglądzie, że największą siłą i bronią, której można użyć wobec osoby, która nas skrzywdziła nie jest walka a wybaczenie. Wybaczenie, które zdecydowanie więcej kosztuje, jest bardzo mocną próbą charakteru. Film nie kończy się tak jak widz by tego chciał, jest to przecież historia oparta na faktach. Koniec końców jest to film o znalezieniu wewnętrznego spokoju, zrozumieniu wielu spraw i w końcu odpuszczeniu samemu sobie win. Filomena podejmuje dzięki Martinowi decyzję o publikacji tej historii, mimo wcześniejszych wahań. W prawdziwym życiu, a nie na ekranie, podejmuje nawet działania i stwarza organizację, która ma umożliwić odnalezienie matkom dzieci zabranych siłą przez siostry zakonne i oddane do adopcji.

Film porusza dość kontrowersyjne tematy, pokazuje Kościół w zdecydowanie nie najlepszym świetle. Kościół ze swoją zaściankowością i nieomylnością, tylko jak się okazuje ta nieomylność jest tylko w pojęciu samego konserwatywnego kościoła. Zastanawia mnie fakt, że mimo publikacji takiej książki i ekranizacji filmu Kościół nigdy nie odpowiedział za swoje niezbyt chwalebne działania.
Mimo wszystko chyba zaczął się czas wyciągania brudów, które Kościół Katolicki przez czasy swojej świetności nazbierał. 

Film jest jednym z najlepszych jakie w ostatnim czasie oglądałam, polecam każdemu, urzekająca historia, mimo swojego tragizmu nie jest to smutny film. Jak dla mnie 9/10.




"Końcem naszych poszukiwań jest dotarcie do punktu wyjścia i poznanie tego miejsca po raz pierwszy." T.S. Elliot


Pozdrawiam, Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz